niedziela, 29 grudnia 2013

Zemsta Markizy de Paiva.



Zemsta  Markizy de Paiva.

Wspominałam ostatnio o swoistym „kompleksie” Markizy de Paiva wobec cesarzowej Eugenii.  Jest to bardzo ciekawa historia, której początków szukać  należy w historii Jej życia . Ciekawie tę niesamowitą  historię opisuje artykuł pt. „Romans II Cesarstwa” opublikowany w Otago Witness z 13.04.1899r (ze  zbiorów  Biblioteki Narodowej Nowej Zelandii). Autor artykułu donosi, że ex Markiza de Paiva, dziś hrabina Henckel von Donnersmark ma swoją zemstę, kosztowną i niezbyt szlachetną, ale nadspodziewanie udaną, ponieważ sporo ludzi świata udaje się zobaczyć dzieło jej zemsty. Wg. autora artykułu Markiza de Paiva miała  swoje dni chwały podczas II Cesarstwa. Opuściła Niemcy, swój ojczysty kraj , aby uciec od męża, biednego krawca Willonga, który bił ją regularnie każdego wieczora, jako zapłatę za jej dzienne flirty.  Była bardzo piękna, wydawało jej się, że Paryż będzie odpowiednim miejscem dla niej i  w końcu tam przybyła, wyczerpana i chora, ale nie zniechęcona. Pewnego wieczoru zemdlała z głodu na ławce na Polach Elizejskich, została zabrana stamtąd przez przechodnia, którym był sam M. Hermann, ulubiony pianista królowej Amelii, żony Luisa Philippa. (chodzi tutaj zapewne o pianistę H. Herza). Zabrał ją do swojego domu, zakochał się i poślubił, wszystko to w tydzień, ponieważ Frau Villong nie wspomniała o swoim mężu krawcu ( faktycznie niektóre źródła informują o  ślubie Teresy Lachmann (Villong) z pianistą H. Herzem).Nalegała, aby przedstawić ją królowej. Jednak  Herz miał pewne skrupuły przed przedstawieniem swojej patronce nieznanej piękności, którą znalazł na ławce, starał się jak mógł, jednak na próżno.  Teresa widząc, że nie jest w stanie jej pomóc, chłodno go zostawiła. Prawie w tym samym czasie monarchia upadła, a Hermann, nie będąc w stanie znieść tego podwójnego szoku zmarł ze smutku.  Przez rok nikt nie miał pojęcia, co stało się z wdową po Hermannie,  wróciła na scenę wkrótce po dojściu do władzy Napoleona III. Wtedy była już kompletnie wolna, ponieważ jej krawiec również umarł, a ona znalazła trzeciego głupca, który ją poślubił – portugalskiego granda Markiza Aranjo de Paiva, który złożył u jej stóp swoja fortunę, a także zgodnie z jej życzeniem wybudował jej na Polach Elizejskich wspaniały Hotel Paiva, dokładnie na wprost tej ławki, na której kiedyś zemdlała. Hotel, który stał się jedną z ciekawostek Paryża. Nadszedł czas, aby mogła zobaczyć otwierające się przed nią wrota  Tuileries. Eugenia nie miała uprzedzeń jak królowa Amelia, dlatego Teresa pewna była swojego triumfu. Madame Markiza, bardziej olśniewająca niż kiedykolwiek, przygotowywała się z gorączkową radością na wielkie wydarzenie. Była widokiem dla bogów  gdy schodziła wielkimi schodami prowadzącymi do Salle des Marchaux, odprowadzana pomrukami zachwytu mężczyzn i zazdrosnym spojrzeniami kobiet.  Ale na tym kończył się jej sukces, ponieważ przy drzwiach odźwierny wystąpił naprzeciw pary, odebrał karty z rąk Markiza i zwracając się do radosnej damy powiedział niezbyt cichym głosem: „Przykro mi, ale obawiam się, że popełniła pani błąd, madame. To nie są właściwe drzwi dla pani”.  Paiva zbladł i odciągnął swoją rozwścieczoną małżonkę, która przysięgła, że pewnego dnia wkroczy do Tuileries. Mówi się, że cesarzowa, która spotkała markizę raz czy dwa w Bois, doszła do wniosku, że tak urocza dama nie powinna przyjść na jej dwór, aby zaćmić jej własne piękno, i w ostatniej chwili wydała rozkaz, aby jej nie wpuścić. Aranjo de Paiva zmarł, a wdowa sprzedała swoje własności w Paryżu, gdzie, jak czuła, jej gwiazda zaczynała gasnąć. Większość dochodu poszło na wierzycieli, ale ona wciąż była piękna i widocznie posiadała tajemnicze magiczne wdzięki, ponieważ znalazła czwartego głupca, który ja poślubił – hrabiego von Donnersmarcka, który dał jej ogromną fortunę. Teraz, za jego pieniądze, w środku dalekiego śląskiego stepu, madame hrabina wybudowała pałac, będący dokładną kopią Tuileries, zarówno od zewnątrz, jak i od wewnątrz. Ma swoją salę tronową, gdzie przyjmuje turystów nie tylko z okolicy, ale ze wszystkich zakątków kraju, nawet z Berlina, którzy przybywają, aby zobaczyć to cudo. Ona przyjmuje ich hołd w najwspanialszym stylu. Później, po pierwszych komplementach, z gracją podnosi się z tronu i mówi: „Teraz pokażę Wam pokoje naszej biednej cesarzowej. Są godną pamiątką drogiej damy.”  Wspiera się na swojej wysokiej lasce z kości słoniowej, ponieważ ma już 75 lat i podąża przejściem, na końcu którego znajdują się drzwi, otwierane przez odźwiernego  w przebraniu z okresu drugiego cesarstwa. Potworny smród zaskakuje przybyłych, a tam, w apartamentach będących dokładną kopią tych, które ongiś zajmowała piękna cesarzowa Francji, zauważają stado świń różnych ras i w każdym wieku baraszkujących pomiędzy meblami. Madame Donnersmarck śmieje się serdecznie, nikt nie odważa się rzec nawet słowa, a ona zabiera swych gości na dół, na wielki lunch przygotowywany codziennie dla tych, którzy przybyli, pod warunkiem jednak, że przybyli w dobrym stylu powozem. To jest jej zemsta.
Tłumaczenie z jęz. angielskiego:  Agnieszka Kowalska.
 pałac w Świerklańcu na pocztówce z przełomu XIX/XXw.
Tyle artykuł w Otago Witness, nie jest on źródłem historycznie wiarygodnych informacji – jednak w życiu Markizy de Paiva trudno o takie. Niemniej jednak pisany jeszcze w XIXw. jest bardzo cenny i pokazuje, jak wiele emocji budziła za życia i wiele lat później.  Szczególnie interesujące dla mnie są informacje dotyczące okresu „świerklanieckiego” markizy – jej „zemsty” na cesarzowej Eugenii za doznane upokorzenie.
Innym „elementem” zemsty są cenne i piękne  perły  cesarzowej Eugenii. Kochała się ona w pięknej biżuterii,  kiedy jednak po przegranej wojnie z Prusami i zamieszkach wewnętrznych uciekała z Tuileries do Anglii, zmuszona była sprzedać jej część. Z archiwów policji wynika, że przez podstawionego kupca (cesarzowa nigdy nie zgodziłaby się, aby Jej perły trafiły na szyję Paivy) zakupione zostały  za niebagatelną sumę 600 000 franków.  Otrzymała je Markiza de Paiva - jako prezent w noc poślubną od męża Guido Henckel von Donnersmarck. Był to wspaniały naszyjnik, składający się z 121 pereł wielkości orzechów. Kolejnym nabywcą pereł cesarzowej Eugenii był milioner amerykański Wiliam Kissam Vanderbilt.  (Archives secretes Boucheron).

Irena Lukosz-Kowalska.

2 komentarze:

  1. Droga Pani Ireno,
    Pani bloga odkryłam stosunkowo niedawno. Sama pochodzę ze Świerklańca i bardzo cenię wszystkie wpisy o jego historii i przede wszystkim o Paivie. Czy może mi Pani polecić coś do lektury związanego z jej osobą? Widzę, że wiele wpisów jest tłumaczeniem zagranicznych artykułów. Jak Pani do nich dotarła?

    Pozdrawiam serdecznie,
    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam, dopiero teraz zauważyłam komentarz, cieszę się bardzo, że podoba się pani prowadzony przez mnie blog. Postacią Paivy jestem zafascynowana od dawna, historia jej życia wymaga wielu badań. W pierwszym poście dot. historii tej niezwykłej kobiety z 8 marca podaję kilka pozycji bibliograficznych. Zapraszam do lektury pozostałych postów, pozdrawiam serdecznie. Irena

      Usuń