Zemsta Markizy de Paiva.
Wspominałam
ostatnio o swoistym „kompleksie” Markizy de Paiva wobec cesarzowej
Eugenii. Jest to bardzo ciekawa
historia, której początków szukać należy
w historii Jej życia . Ciekawie tę niesamowitą
historię opisuje artykuł pt. „Romans II Cesarstwa” opublikowany w Otago
Witness z 13.04.1899r (ze zbiorów Biblioteki
Narodowej Nowej Zelandii). Autor artykułu donosi, że ex Markiza de Paiva,
dziś hrabina Henckel von Donnersmark ma swoją zemstę, kosztowną i niezbyt
szlachetną, ale nadspodziewanie udaną, ponieważ sporo ludzi świata udaje się
zobaczyć dzieło jej zemsty. Wg. autora artykułu Markiza de Paiva miała swoje dni chwały podczas II Cesarstwa.
Opuściła Niemcy, swój ojczysty kraj , aby uciec od męża, biednego krawca
Willonga, który bił ją regularnie każdego wieczora, jako zapłatę za jej dzienne
flirty. Była bardzo piękna, wydawało jej
się, że Paryż będzie odpowiednim miejscem dla niej i w końcu tam przybyła, wyczerpana i chora, ale
nie zniechęcona. Pewnego wieczoru zemdlała z głodu na ławce na Polach
Elizejskich, została zabrana stamtąd przez przechodnia, którym był sam M.
Hermann, ulubiony pianista królowej Amelii, żony Luisa Philippa. (chodzi
tutaj zapewne o pianistę H. Herza). Zabrał ją do swojego domu, zakochał
się i poślubił, wszystko to w tydzień, ponieważ Frau Villong nie wspomniała o
swoim mężu krawcu ( faktycznie niektóre źródła informują o ślubie Teresy Lachmann (Villong) z pianistą H.
Herzem).Nalegała, aby przedstawić ją królowej. Jednak Herz miał pewne skrupuły przed
przedstawieniem swojej patronce nieznanej piękności, którą znalazł na ławce,
starał się jak mógł, jednak na próżno. Teresa widząc, że nie jest w
stanie jej pomóc, chłodno go zostawiła. Prawie w tym samym czasie monarchia
upadła, a Hermann, nie będąc w stanie znieść tego podwójnego szoku zmarł ze
smutku. Przez rok nikt nie miał pojęcia,
co stało się z wdową po Hermannie, wróciła na scenę wkrótce po dojściu do
władzy Napoleona III. Wtedy była już kompletnie wolna, ponieważ jej krawiec
również umarł, a ona znalazła trzeciego głupca, który ją poślubił –
portugalskiego granda Markiza Aranjo de Paiva, który złożył u jej stóp swoja
fortunę, a także zgodnie z jej życzeniem wybudował jej na Polach Elizejskich wspaniały
Hotel Paiva, dokładnie na wprost tej ławki, na której kiedyś zemdlała. Hotel,
który stał się jedną z ciekawostek Paryża. Nadszedł czas, aby mogła zobaczyć
otwierające się przed nią wrota
Tuileries. Eugenia nie miała uprzedzeń jak królowa Amelia, dlatego
Teresa pewna była swojego triumfu. Madame Markiza, bardziej olśniewająca niż
kiedykolwiek, przygotowywała się z gorączkową radością na wielkie wydarzenie.
Była widokiem dla bogów gdy schodziła
wielkimi schodami prowadzącymi do Salle des Marchaux, odprowadzana pomrukami
zachwytu mężczyzn i zazdrosnym spojrzeniami kobiet. Ale na tym kończył się jej sukces, ponieważ
przy drzwiach odźwierny wystąpił naprzeciw pary, odebrał karty z rąk Markiza i
zwracając się do radosnej damy powiedział niezbyt cichym głosem: „Przykro mi,
ale obawiam się, że popełniła pani błąd, madame. To nie są właściwe drzwi dla
pani”. Paiva zbladł i odciągnął swoją
rozwścieczoną małżonkę, która przysięgła, że pewnego dnia wkroczy do Tuileries.
Mówi się, że cesarzowa, która spotkała markizę raz czy dwa w Bois, doszła do
wniosku, że tak urocza dama nie powinna przyjść na jej dwór, aby zaćmić jej
własne piękno, i w ostatniej chwili wydała rozkaz, aby jej nie wpuścić. Aranjo
de Paiva zmarł, a wdowa sprzedała swoje własności w Paryżu, gdzie, jak czuła,
jej gwiazda zaczynała gasnąć. Większość dochodu poszło na wierzycieli, ale ona
wciąż była piękna i widocznie posiadała tajemnicze magiczne wdzięki, ponieważ
znalazła czwartego głupca, który ja poślubił – hrabiego von Donnersmarcka, który
dał jej ogromną fortunę. Teraz, za jego
pieniądze, w środku dalekiego śląskiego stepu, madame hrabina wybudowała pałac,
będący dokładną kopią Tuileries, zarówno od zewnątrz, jak i od wewnątrz. Ma
swoją salę tronową, gdzie przyjmuje turystów nie tylko z okolicy, ale ze
wszystkich zakątków kraju, nawet z Berlina, którzy przybywają, aby zobaczyć to
cudo. Ona przyjmuje ich hołd w najwspanialszym stylu. Później, po pierwszych
komplementach, z gracją podnosi się z tronu i mówi: „Teraz pokażę Wam pokoje
naszej biednej cesarzowej. Są godną pamiątką drogiej damy.” Wspiera się na swojej wysokiej lasce z kości
słoniowej, ponieważ ma już 75 lat i podąża przejściem, na końcu którego
znajdują się drzwi, otwierane przez odźwiernego
w przebraniu z okresu drugiego cesarstwa. Potworny smród zaskakuje
przybyłych, a tam, w apartamentach będących dokładną kopią tych, które ongiś
zajmowała piękna cesarzowa Francji, zauważają stado świń różnych ras i w każdym
wieku baraszkujących pomiędzy meblami. Madame Donnersmarck śmieje się serdecznie,
nikt nie odważa się rzec nawet słowa, a ona zabiera swych gości na dół, na
wielki lunch przygotowywany codziennie dla tych, którzy przybyli, pod warunkiem
jednak, że przybyli w dobrym stylu powozem. To jest jej zemsta.
Tłumaczenie
z jęz. angielskiego: Agnieszka Kowalska.
pałac w Świerklańcu na pocztówce z przełomu XIX/XXw.
Tyle artykuł
w Otago Witness, nie jest on źródłem historycznie wiarygodnych informacji –
jednak w życiu Markizy de Paiva trudno o takie. Niemniej jednak pisany jeszcze
w XIXw. jest bardzo cenny i pokazuje, jak wiele emocji budziła za życia i wiele
lat później. Szczególnie interesujące
dla mnie są informacje dotyczące okresu „świerklanieckiego” markizy – jej
„zemsty” na cesarzowej Eugenii za doznane upokorzenie.
Innym
„elementem” zemsty są cenne i piękne
perły cesarzowej Eugenii. Kochała
się ona w pięknej biżuterii, kiedy
jednak po przegranej wojnie z Prusami i zamieszkach wewnętrznych uciekała z Tuileries
do Anglii, zmuszona była sprzedać jej część. Z archiwów policji wynika, że
przez podstawionego kupca (cesarzowa nigdy nie zgodziłaby się, aby Jej perły
trafiły na szyję Paivy) zakupione zostały za niebagatelną sumę 600 000
franków. Otrzymała je Markiza de Paiva -
jako prezent w noc poślubną od męża Guido Henckel von Donnersmarck. Był to
wspaniały naszyjnik, składający się z 121 pereł wielkości orzechów. Kolejnym
nabywcą pereł cesarzowej Eugenii był milioner amerykański Wiliam Kissam
Vanderbilt. (Archives secretes
Boucheron).
Irena Lukosz-Kowalska.
Droga Pani Ireno,
OdpowiedzUsuńPani bloga odkryłam stosunkowo niedawno. Sama pochodzę ze Świerklańca i bardzo cenię wszystkie wpisy o jego historii i przede wszystkim o Paivie. Czy może mi Pani polecić coś do lektury związanego z jej osobą? Widzę, że wiele wpisów jest tłumaczeniem zagranicznych artykułów. Jak Pani do nich dotarła?
Pozdrawiam serdecznie,
Agnieszka
Witam, dopiero teraz zauważyłam komentarz, cieszę się bardzo, że podoba się pani prowadzony przez mnie blog. Postacią Paivy jestem zafascynowana od dawna, historia jej życia wymaga wielu badań. W pierwszym poście dot. historii tej niezwykłej kobiety z 8 marca podaję kilka pozycji bibliograficznych. Zapraszam do lektury pozostałych postów, pozdrawiam serdecznie. Irena
Usuń